Zapraszamy na ekskluzywny wywiad ze skipperem jachtu Biotherm Racing – Paulem Meilhat’em. Załoga Paula rywalizuje obecnie w regatach The Ocean Race i po trzecim etapie z Cape Town w RPA do brazylijskiego Itajai zajmuje czwartą lokatę.

To był bardzo trudny i wymagający etap. Jak go podsumujesz ze swojej perspektywy?

Trzeci etap różnił się znacznie od tego co przeżyłem podczas VG. Tutaj zawsze ciśniesz na 100% i nie masz czasu na kalkulacje. W tym wyścigu nieustannie wyciskasz maksa niezależnie więc, czy żeglujesz transat czy krótszy etap wciąż musisz dać z siebie wszystko. Jednak w naszym wypadku do tego wszystkiego doszły też naprawy z jakimi musieliśmy się zmagać…

Największe wyzwanie z jakim musieliście się zmagać podczas trzeciego etapu?

Największym wyzwaniem było utrzymać zaangażowanie zespołu na dobrym poziomie intensywności i znalezienie balansu między wyciskaniem odpowiedniej prędkości z jachtu i nie narażeniem się na poważne uszkodzenia. W Cape Town za główny cel założyliśmy sobie, aby dotrzeć do Itajai i to zrobiliśmy, więc jestem bardzo szczęśliwy. Dopłynęliśmy tutaj czwarci, więc nie jest do końca satysfakcjonujące, ale na przestrzeni etapu mieliśmy bardzo dobrą średnią prędkość.

Emocje już powoli opadły. Ale myślę, że na pewno oczekiwaliście więcej po waszym performance’ie w trzecim etapie. Czy pomijając problemy techniczne, jest coś co teraz z perspektywy czasu uważasz, że mogliście zrobić lepiej?

Z perspektywy czasu jesteśmy lekko zawiedzeni, bo mogliśmy spisać się lepiej w kontekście niezawodności. Nie mieliśmy tej pewności po starcie z Cape Town bo od razu przydarzyła nam się usterka szyny grota. Jednak jacht jest szybki i nasze prędkości są porównywalne z resztą stawki wiec jest to obiecujący sygnał na dalszą część wyścigu. Gdy tworzyłem ten projekt wiedziałem, że najważniejsze będzie przetrwać pierwsze trzy etapy a teraz mając je już za sobą nie jesteśmy daleko od TOP 3, więc mamy w sobie wiele nadziei na pozostałą część wyścigu. 

Chyba dla wszystkich żeglarzy ściganie się po oceanie południowym zwieńczone okrążeniem Hornu to coś wyjątkowego. Jak będziesz Ty wspominać ten etap?

Tak, to było moje pierwsze okrążenie przylądka Horn w karierze. Również pierwszy raz dokonali tego Anthony (Anthony Marchand – przyp.red.) oraz nasz On-Board Reporter Ronan (Ronan Gladu – przyp. red.). Horn zrobił na mnie wielkie wrażenie i ja sam nie mogę tego widoku porównać z poprzednimi razami, ale Sam Davies zapewniała nas że to był najlepszy widok jaki miała na Horn w swojej karierze. Byliśmy bardzo blisko brzegu, przez długi czas. Było pełno śniegu i było bardzo zimno. Dużą różnicą jest to, że gdy opływasz takie miejsca możesz dzielić te przeżycia z resztą załogi i możesz przegadać różne historie. Kolejną świetną sprawą jest, że dzięki obecności On Board Reportera mamy zdjęcia i filmy z tego momentu co dla fanów jest bardzo ważne. Ale dla nas też to był moment, kiedy walczyliśmy z problemami technicznymi i staraliśmy się przyśpieszyć nasz jacht jak tylko mogliśmy, więc nie było dużo czasu na świętowanie. O to chodzi w tym wyścigu, jesteś cały czas skoncentrowany i zajęty i nie masz czasu na długie rozmyślenie o takich momentach.  

Trzeci etap był dla was bardzo wymagający i męczący nie tylko ze względu na trudną trasę, ale przede wszystkim na dręczące Was od samego początku problemy techniczne. Jednak mimo tego daliście radę dotrzeć do Brazylii na metę. Ciągła walka ze sprzętem musiała być wyczerpująca, jak radziliście sobie z przeprowadzaniem napraw na wodzie?

Naprawy na wodzie to było spore wyzwanie, ponieważ wszystko się rusza i buja. Ale będąc w załodze, każdy ma różne umiejętności i masz większe możliwości w kontekście napraw takich rzeczy jak włókna węglowego, osprzętu czy elektryki. Jednak tak jak przy samotnej żegludze, jesteśmy w kontakcie z zespołem brzegowym i jest to dla nich trudne bo są bardzo wyczerpani po naprawach podczas przystanków to muszą nam jasno komunikować co i w jaki sposób jesteśmy w stanie sami naprawić. Było dużo dyskusji między naszym boat captainem a dyrektorami technicznymi, elektrykami itd. by dokonać dobrych wyborów, wiedzieć co mamy dokładnie częściach zapasowych. Byliśmy szczęśliwi z tego co zabraliśmy an trzeci etap ze sobą z części zapasowych. Mieliśmy dużo zestawów naprawczych do kompozytu, które zużyliśmy prawie wszystkie. Dobre jest to, że zawsze jesteśmy w stanie znaleźć dobre rozwiązania. To bardzo ważne by podtrzymać dobre morale. Trochę smakuje to jak zwycięstwo gdy udaje ci się dokonać naprawy na morzu np. podczas wspinania się na maszt przy 5 metrowych falach. To nie jest łatwe ale gdy ci się uda to naprawdę wpływa to bardzo pozytywnie na całą ekipę. 

Zderzenie z UFO praktycznie w ostatnich dniach ścigania było na pewno dla Was bardzo bolesne. Możesz opowiedzieć jakie kroki podjęliście po odkryciu uszkodzeń?

Kolizja z UFO na 4 dni przed metą była jak coś czego się nie spodziewaliśmy. Było to bardzo ciężkie do zaakceptowania, ale również ta sytuacja pokazała nam że ta załoga jest w stanie stawić czoła wszystkim problemów. Gdy uderzyliśmy w UFO, nikt nie panikował, natychmiast odkryliśmy uszkodzenia hydroskrzydła jak i bloczków do jego obsługi. Niewielkie ilości wody zaczęły przedostawać się do wnętrza jachtu, ale to nie było duże pęknięcie. Po konsultacjach zabraliśmy się za naprawy. Największym wyzwaniem było zamontować ponownie górny bloczek do obsługi hydroskrzydła, ale to zrobiliśmy i wiedzieliśmy, że damy rade zameldować się w Itajai. Byliśmy blisko 11th Hour Racing i nie byliśmy w stanie odpowiednio szybko płynąć, by nawiązać z nimi rywalizacje co było trochę frustrujące. Stanąłem wtedy przed wyzwaniem by cały czas utrzymywać motywacje w załodze i zakomunikowałem ekipie coś w stylu „Wiem, że chcecie się ścigać, wyprzedzić 11th Hour Racing, ale mamy wyścig do skończenia, na mecie czeka na nas zespół techniczny i musimy dotrzeć na mete bez kolejnych uszkodzeń”…

Będąc przy uszkodzeniach. Po dotarciu do Itajai zespół wyraźnie komunikował, że jacht nie jest w dobrej kondycji po przygodach jakie napotkaliście podczas tej rywalizacji. Jak idą naprawy i przygotowania do kolejnego etapu? Zdążycie?

Tak, ale mamy tutaj dużo pracy. Musimy sprawdzić dokładnie jacht, pomogą nam specjalni eksperci. Mamy duży zespół, do napraw używamy komponentów dostępnych na miejscu i pomagają nam lokalne stocznie. Zespół brzegowy zrobił bardzo dobrą robotę i jacht jest w bardzo dobrej kondycji, nawet lepszej niż mogliśmy się spodziewać. Więc nie jesteśmy jeszcze w 100% gotowi do zakończenia napraw, ale jesteśmy bardzo blisko, aby wszystko zakończyć i popłynąć z czystą głową kolejne etapy.

Biotherm zajmuje obecnie czwartą pozycje w klasyfikacji generalnej. Pokazaliście już, że macie potencjał by walczyć o więcej. Z jakim nastawieniem patrzycie na kolejne etapy regat? Gdzie upatrujecie swoje szanse by zbliżyć się do pierwszej trójki?

Uważam, że jesteśmy w dobrej sytuacji. Niewiele tracimy do drugiego i trzeciego miejsca. Wciąż jeszcze możemy dużo ugrać bo zostało dużo ścigania. W klasyfikacji nie zajmujemy obecnie wysokich miejsc, ale za nami już 60% trasy, co znaczy, że możemy teraz nieco więcej naciskać w prawdopodobnie lepszych dla naszego lekkiego jachtu warunkach pogodowych. Mamy teraz duże nadzieje i wydaję mi się, że bardziej teraz możemy skupić swoją uwagę na ściganiu. Dotychczas głównym celem było znaleźć się tu w Itajai. Teraz, gdy wszystkim to się udało, możemy bardziej swobodnie skupić się na samym ściganiu, aż do mety w Genui. 

© fot. Ronan Gladu / Biotherm / The Ocean Race